Jak się okazuje, nie ma czegoś takiego jak uniwersalne jedzenie dla żołnierza. Nie ma jednej firmy cateringowej, która dostarczałaby żołnierzom całego świata idealnie zbilansowane dania. Bo choć byłyby smaczne i dawały energię, nie do końca spełniały by swoją rolę. Jedzenie na froncie ma być nie tyle smaczne, co – przypominać rodzinny dom. To zabieg psychologiczny stosowany chyba w jednostkach wojskowych na całym świecie.
O co więc chodzi w tym całym psychologicznym szaleństwie? O motywację! Tak, o motywację do działania. Jedzenie takie jak w domu, po prostu przypomina dom. A myśl o domu powoduje większą chęć do działania i tym samym szybszego powrotu. To też potężna dawka nadziei, a także przypomnienie żołnierzom, że walczą dla kogoś, że mają do kogo wracać. Z drugiej strony domowe jedzenie, w zależności od części świata z której pochodzą żołnierze, jest smaczne – wojak z Europy chętniej sięgnie po jajecznice i kanapkę z szynką, niż po ryż z rybą i warzywami.
Przemysł gastronomiczny pracuje dla wojska na całym świecie i dostarcza odpowiednie składniki i gotowe dania w wyznaczone przez jednostkę miejsca.